Tacloban
showed me the truth about lofe – both the travel to this place (a
round-trip), and the stay there reveal how cruel are the truths of
life for me.
What
I have seen after the typhoon, is not different from slums of other
cities of the Philipines, which did not go through the tragedy –
the homeless, beggers, scammers, petty thieves... Luckily, these last
ones I don't meet actually here. Generally perhaps (hope I don't
praise the day before sunset) the natives start to notice that I'm
not just an average tourist. Last night, for a couple of hours I
strolled at the backstreets of Cebu. I was depressed and pensive
enough on the sense of life, that I forgot about the reality that
surrounds me. Surprinsingly there was quite safe. Despite the great
number of weapons that require no permission, and which I see here
often, I think that it is a safe country. I have been in one city –
two years ago I spent there 3 days, and soon after departure, the
media showed some info about an explosion in one of the hotels ( I
don't know and don't want to know what hotel).
My
travel I began from arrival in Ormoc city, which is also destroyed by
the typhoon. The form of the ferries that go around the Philipines is
not for discussion. I'm surprised though, that there is so little
ammount of the accidents on the water. To Tacloban I was taken by a
cruise bus. Filipinos don't know the term – passive safety, a
constant hooting, a crazy drive, or the lack of bolsters, is a
standard in the most of the means of transport in this country (of
course I know equally interesting and even „better” places in
Asia, from this point of view). The comeback to Tacloban was just a
adventure of my life. The form of which was my ship – disastrous to
that extend that the passengers came in and out through the hold,
slipping between fulled with cars and various types load which were
among them. I'm writing about it cause I still have in my mind not
long ago, a great catastrophe of a ferry in the Philipines, one of
many which devoured many lives.
Generally,
I'm sorry to say, but Asia is a giant anthill, where there were
always great numbers of victims. And it's still in that way. But, are
there any places where it's different? Have the criminals of this
world been ever stopped or held accountable for their crimes (if the
settlement still has some importance?) A terrible joke comes to my
mind – when one of the Chineese leades calls the devil Stallin (for
me name of this scoundrel will always be written with a small letter)
and says: „ Man listen, maybe we could test the atomic bomb on our
own people? What are you saying, lots of people will die?! Don't
f....k Józek, it's not a problem – I'll give 200 mlns, and you
200 mlns and everything is OK!”
I
think that at this moment world really help the philipines and
honestly it's a great gesture of many nations. In my opinion the
problem is not only a current help – we cannot bring people's live
back. I can and we must help directly ones who suffered. But we will
not buy new houses to those who never had them. It's the same with
the Chineese, who clean their shops – are all and safe. Not one
lost his bussiness.
You
have to help the suffering and invalids, but you have to remember
that there is a whole bunch of people who never wanted to work and
never intend to do that. Monstrous problem of the Philippines (and
not only this country) is the desire of many people to get rich at
any cost. In my own eyes, I saw a lot of people that talk about
corruption in this country - we, being the usual "grays" to
earn a tragedy of their fellows and waiting for help, we will be able
to hide in his pocket.
Of
course there are a lot of people here with great hearts and such
people I just would like to keep in touch in the future. With their
help I intend to seek appropriate solutions in the field of
long-range aid to Filipinos (without unnecessary "middlemen").
During
this day I experienced a double shock . I met a group of young people
(fortunately, I was able to record a short interview with them) , who
walked with food and drink, feeding the homeless - it probably
happens more often, but for me it was a new view. I offered them a
small amount for food shopping, because they are from Cebu and know
best where and who you can help. I was sorry because they haven't
agreed to take the money - but I love these young guys! Earlier I met
one Filipino young man, living in New York, who had flown to his
native country to take care of his sick 94 -year-old mother. I am
impressed of the care with which he organized help for her. Over the
coffee he told me some interesting stories, particularly about China.
Unfortunately, I didn't have time to do the interview with him.
Tomorrow probably I won't have a ocassion too , because in the
morning I'm flying to General Santos. Next time I will write why this
city is a symbol of not only tuna that is caught there ...
Tacloban
pokazał mi prawdę o życiu - zarówno podróż do tego miejsca (w
obie strony), jak i sam pobyt odkrywają, jak dla mnie straszne są prawdy o życiu.
To
co zobaczyłem po tajfunie, niczym nie rożni się od slamsów innych
miast Filipin, które nie przeżyły tej tragedii - bezdomni,
żebracy, oszuści, drobni złodzieje... Na szczęście tych
ostatnich tutaj praktycznie w ogóle nie spotykam. Generalnie chyba
(obym nie przechwalił dnia przed zachodem słońca) tubylcy
zaczynają wyczuwać, że nie jestem przeciętnym turystą.
Poprzednią noc, przez kilka godzin przespacerowałem po zaułkach
Cebu. Byłem wystarczająco przygnębiony i zamyślony nad sensem
życia, że zapomniałem w jakich realiach się poruszam. O dziwo
było bardzo bezpiecznie. Mimo dużej ilości broni, posiadanej bez
zezwolenia, którą tutaj widuję, uważam że to bezpieczny kraj.
Mam na swoim koncie pobyt w jednym z miast - dwa lata temu spędziłem
tam 3 dni, a niedługo po wylocie w mediach pojawiła się informacja
o wybuchu bomby w jednym z hoteli (nie wiem i nie chcę wiedzieć w
jakim).
Moją
podróż do Taclobanu zacząłem od przypłynięcia do miasta Ormoc,
który także jest zniszczony przez tajfun. Stan promów które
pływają po Filipinach jest poza dyskusją. Dziwię się wręcz, że
wypadków morskich jest "i tak stosunkowo mało". Do
Taclobanu jechałem rejsowym busem. Filipińczycy nie znają pojęcia
bezpieczeństwa biernego - ciągłe trąbienie, jazda na wariata, czy
brak zagłówków to standard w większości transportu publicznego w
tym kraju (oczywiście znam równie ciekawe i jeszcze "lepsze
miejsca" w Azji, pod tym względem). Powrót do Taclobanu był
wprost przygodą mojego życia. Stan statku był katastrofalny do
tego stopnia, że pasażerowie wchodzili i wychodzili przez ładownię,
przeciskając się między upakowanymi samochodami i różnego
rodzaju ładunkami, które znajdowały się między nimi. Piszę o
tym, bo mam w pamięci niedawną, dużą katastrofę promu na
Filipinach, jedną z wielu, która pochłonęła masę istnień
ludzkich.
Generalnie
przykro mi to mówić, ale Azja, to wielkie mrowisko, w którym
zawsze ginęły ogromne ilości ludzi. I nadal tak się dzieje. A czy
gdzieś indziej jest inaczej? Czy tak naprawdę zbrodniarze tego
świata zostali kiedykolwiek powstrzymani lub rozliczeni (jeśli
rozliczenie ma jakiś sens)? Przypomina mi się straszny żart - gdy
jeden z chińskich przywódców dzwoni do DIABŁA stalina (dla mnie
nazwisko tej kreatury zawsze będzie pisane z małej litery) i mówi:
"Słuchaj kolego, a może byśmy wypróbowali broń atomową na
naszych ludziach? No co ty, przecież zginie masa ludzi?! Przestań
pieprzyć Józek, jaki problem - ja dam 200 milionów, ty dasz 200
milionów i będzie ok!"
Myślę,
że w chwili obecnej świat bardzo mocno pomaga Filipinom i szczerze
jest to olbrzymi gest wielu narodów. W moim odczuciu problem nie
zamyka się jedynie w bieżącej pomocy - nie przywrócimy istnień
ludzkich. Możemy i musimy pomagać bezpośrednio poszkodowanym. Ale
nie kupimy nowych domów tym, którzy ich i tak nie mieli. To samo
dotyczy zagranicznych inwestorów, którzy stracili towary w sklepach
i wyposażenie hoteli i restauracji . Wziałem masę chińczyków,
którzy sprzątają swoje sklepy - są cali i zdrowi. Nie jeden z
człowiek stracił biznes.
Trzeba
pomóc cierpiącym i inwalidom, ale trzeba pamiętać, że jest tutaj
cała masa ludzi, która nigdy nie chciała pracować i nigdy nie
zamierza tego robić. Potwornym problemem Filipin (i nie tylko tego
kraju) jest chęć bogacenia się wielu ludzi za wszelką cenę. Na
własne oczy zobaczyłem wiele osób, które mówią o korupcji w tym
kraju - sami, będąc zwykłymi "szarakami" dorabiają się
na tragedii swoich współbraci i czekają na pomoc, którą będą
mogli schować do własnej kieszeni.
Oczywiście
jest tutaj masa ludzi o wspaniałych sercach i z takimi osobami
właśnie chciałbym utrzymać kontakt w przyszłości . Z ich pomoca
zamierzam poszukiwać właściwych rozwiązań w zakresie
dalekosiężnej pomocy dla Filipińczyków (bez niepotrzebnych
"pośredników").
W
ciągu dzisiejszego dnia przeżyłem podwójny szok. Spotkałem grupę
młodzieży (na szczęście udało mi się nagrać z nimi krótki
wywiad), która chodziła z jedzeniem i piciem, karmiąc bezdomnych -
zapewne tak dzieje się częściej, ale dla mnie był to nowy widok.
Zaproponowałem im drobną sumę na zakupy jedzenia, bo oni są z
Cebu i najlepiej wiedzą gdzie komu można pomóc. Było mi mi
przykro, bo nie zgodzili się przyjąć pieniędzy - ale kocham tych
młodych ludzi! Wcześniej spotkałem Filipińczyka, mieszkającego w
Nowym Jorku, który przyleciał do rodzinnego kraju, aby zająć się
swoją chorą 94-letnią matką. Jestem pod wrażeniem troski z jaką
organizował dla niej pomoc. Przy kawie opowiedział mi kilka
ciekawych historii, w szczególności o Chinach. Niestety z nim nie
zdążyłem zrobić wywiadu. Jutro zapewne nie zdążę, bo rano lecę
do General Santos . Następnym razem napiszę dlaczego to miasto
jest symbolem nie tylko poławianego tam tuńczyka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz