.

.

sobota, 30 listopada 2013

"Camera Man"

I think I'm in the Philippines for the 10th time in my life (I don't count, cause I lost track of it already). Traveling constantly for 10 years, practically anywhere feels like home - because actually all visited places are my home. Like gypsies in Europe or in Africa's Tuaregs, I have no fpermanent residence.

I stayed in Manila. I found a wonderful family who helps me in achieving my mission. They're wonderful people, for now not too rich but very hardworking .. For several months they've been running a small sushi restaurant. With all my heart I wish them lots of success. From time to time, the youngest member of this family - two years Jerlaine helps me with my work (she can already operate my cameras to some extend) and of course in the free time, she poses like a top model :)

I have a great location here – next to four NAIA airport terminals and the military base Villamor Air Base which now supports help for victims of disasters in Takloban and on the island of Bohol. Few people know that in addition to the typhoon, there was also an earthquake. Probably after visiting "chocolate hills" and the floating restaurants on Loboc River, I'll have more current information about this sad event. Especially, that in February 2013 (this year), I spent there a few wonderful days with my daughters. We wondering now even, How right next to those aggrieved people, the marvelous tarsiers can feel - endemic animals that are impossible to transfer to other places ( they are born, live and die all in the same territory). Propably they were the inspiration for Steven Spielberg at the film E.T.

I'm getting ready to start a documentation of bigger cities and most intriguing parts of the Philippines, but so far I can't find an assistant, and traveling alone combined with the simultaneous making of a movie and photos, is impossible to do. I don't know local languages also, and unfortunately not all inhabitants of the archipelago speak English, so my assistant will also be a translator and a conférencier at the same time (during the interviews performed).

Filipinos tend to call white people "Hey Joe", because everyone that is not Asian, is associated , for most of them, with American - but slowly I achieve a success. Most of friends from the street found out from me that this isn't a polite form of accosting and now they call me by my name or call the "Camera Man”.

In the capital of the Philippines, the effects of the tragedy are heardly noticeable. Filipinos are very cheerful people. They help each other with a smile on their faces and still sing their beloved karaoke – anywhere they can. Among the local people there is already a joke going around. Sometimes I hear how they call each other - Hey, the victim of "Yolanda", or they show me a friend and say - "Sir, take a look - this is a victim of Yolanda" - what to do? These people just can't worry about it :)

I feel that now I have found in my life a new path. Travelling and photographing combined with empathy give me no choice. After returning from the Philippines, I'm going to begin a series of exhibitions of photos and film projection about the Philippines, what will be the beginning of my charity work. After its first successes probably I will run a foundation. I'm sorry to write, but in the view of actions of politicians, officials and those people alike in my country, I'm sure I won't register it in Poland. I was born in Gdansk and raised on the myths of the liberation movements of Solidarity and KOR (Workers' Defense Committee). After years in my adult life, over 20 years of doing business, paying huge taxes and social security contributions (compulsory social insurance), watching the mess and poverty in my country, I'm not going to live in Poland any longer. I also know that religion and politics are the outdated toys for adults. The only pity is that society can't come up with alternative solutions to policy. 

I 'm not excessively crazy about helping animals. I avoid people who won't give their sick father - a piece of bread, but cry when they see a fly killed on the windscreen of their car. Thought I can't pass impassive seeing dogs which don't have access to water, and some are attached to the chain too short to be able to lie down - I ask then: WHY? Sometimes I just want to find the man who did it, and offer him a one week of life of such dog.

Let everyone keep their faith, beliefs and other values for themselves and on the outside would take care of the proper relations between people. Traveling around Asia, always with horror and great sadness in my heart I observe "operations from the south". This applies particularly to the region of ​​Songkhla in Thailand (bomb attacks in Hat Yai) and the region of Mindanao in the Philippines (attacks and killings in Zamboanga, Sulu islands (Basilan, Tawi-Tawi).

That's why I'm here and now - in the Philippines!














Chyba dziesiąty raz w życiu jestem na Filipinach (nie liczę, bo straciłem rachubę). Podróżując stale od 10 lat, praktycznie wszędzie czuję się jak w domu - bo tak naprawdę odwiedzane miejsca są moim domem. Podobnie jak cyganie w Europie, czy tuaregowie w Afryce nie mam już stałego miejsca pobytu.

Zatrzymałem się w Manili. Znalazłem wspaniałą rodzinę, która pomaga mi w realizacji mojej misji. To cudowni ludzie, na razie niezbyt bogaci ale za to bardzo pracowici.. Od kilku miesięcy prowadzący małą restaurację sushi. Z całego serca życzę im wielu sukcesów. Od czasu do czasu w mojej pracy pomaga mi też najmłodszy członek tej rodziny - dwuletnia Jerlaine (potrafi już nawet częściowo obsługiwać moje aparaty fotograficzne) i oczywiście w wolnych chwilach pozuje mi, jako topowa modelka :)

Mam tutaj wspaniałą lokalizację - obok 4 terminali lotniska NAIA i bazy wojskowej Villamor Air Base obecnie obsługującej pomoc dla ofiar klęsk w Taclobanie i na wyspie Bohol. Mało kto wie, że oprócz tajfunu, zdarzyło się tutaj trzęsienie ziemi. Zapewne po wizycie wśród "czekoladowych wzgórz" i pływających restauracji na rzece Loboc będę miał więcej bieżących informacji o tym smutnym wydarzeniu. Szczególnie, że w lutym 2013 (tego roku) spędziłem tam kilka wspaniałych dni z moimi Córkami. Zastanawiamy się teraz nawet jak obok poszkodowanych ludzi, czuja się tam przecudowne wyraki - endemiczne zwierzątka, niemożliwe do przeniesienia w inne miejsca (rodzą się, żyją i zdychają zawsze na tym samym terytorium). Prawdopodobnie były natchnieniem dla Stevena Spielberga przy realizacji filmu E.T.

Szykuję się do rozpoczęcia dokumentacji większych miast i najciekawszych zakątków Filipin, ale jak na razie nie mogę znaleźć Asystentki, a podróżowanie w pojedynkę w połączeniu z jednoczesnym robieniem filmu i zdjęć, jest niewykonalne. Nie znam też tutejszych języków, a niestety nie wszyscy mieszkańcy tego archipelagu mówią po angielsku, tak więc moja Asystentka będzie też tłumaczem i konferansjerką zarazem (podczas przeprowadzanych wywiadów).

Filipińczycy mają zwyczaj wołania do białych ludzi "Hey Joe", bo każdy nie Azjata kojarzy się, większości z nich, z Amerykaninem - ale powoli osiągam sukces. Większość znajomych z ulicy dowiedziała się ode mnie, że jest to niekulturalna forma zaczepiania i obecnie wołają do mnie po imieniu lub nazywają "Camera Man".

W stolicy Filipin nie czuje się zbytnio skutków tragedii. Filipińczycy to wesoły naród. Pomagają sobie wzajemnie z uśmiechem na twarzy i nadal śpiewają swoje ukochane karaoke - kiedy i gdzie tylko się da. Wśród miejscowej ludności zaczyna już nawet krążyć żart. Czasami słyszę, jak przezywają się - Hej, ofiaro "Yolandy", albo pokazują mi znajomego i mówią mi - "Sir, take a look - this is a victim of Yolanda" - cóż zrobić? Ci ludzie po prostu nie potrafią się zamartwiać :)

Czuję, że obecnie znalazłem w moim życiu nową drogę .Podróżowanie i fotografowanie w połączeniu z empatią nie dają mi wyboru.Po powrocie z Filipin rozpocznę serię wystaw zdjęć i projekcję filmu o Filipinach, co stanie się początkiem mojej działalności charytatywnej. Po jej pierwszych sukcesach zapewne uruchomię fundację. Przykro mi to pisać, ale mając na względzie działania polityków, urzędników i tym podobnych ludzi w moim kraju, na pewno nie zarejestruję jej w Polsce. Urodziłem się w Gdańsku i wychowałem na mitach ruchów wyzwoleńczych Solidarności i KOR-u (Komitetu Obrony Robotnika). Po latach dorosłego życia, ponad 20 letnim prowadzeniu działalności, zapłaceniu olbrzymich podatków i składek ZUS (obowiązkowego ubezpieczenia społecznego), obserwując bałagan i biedę w moim kraju, nie zamierzam mieszkać już dłużej w Polsce. Wiem też, że religia i polityka są przestarzałymi zabawkami dla dorosłych. Szkoda tylko, że społeczeństwa nie potrafią wymyślić alternatywnego rozwiązania dla polityki. 

Nie mam przesadnego szaleństwa na punkcie pomagania zwierzętom .Stronię od ludzi, którzy nie zaniosą choremu ojcu kawałka chleba, a płaczą na widok muchy, zabitej na szybie samochodu. Nie mogę jednak przechodzić obojętnie obok psów, które nie mają dostępu do wody, a niektóre przywiązane są do zbyt krótkiego łańcucha aby mogły się położyć - pytam się: DLACZEGO?! Czasami mam ochotę znaleźć człowieka, który to zrobił i zaproponować mu jeden tydzień życia w stylu takiego psa.

Niech każdy trzyma swoją wiarę, przekonania i inne wartości dla siebie, a na zewnątrz dba o właściwe relacje między ludźmi . Podróżując po Azji zawsze z przerażeniem i wielkim smutkiem w sercu obserwuję "działania od południa". Dotyczy to szczególnie rejonu Songkhla w Tajlandii (zamachy w Hat Yai) i regionu Mindanao na Filipinach (ataki i zabójstwa w Zamboanga, wyspach Sulu (Basilan Tawi-Tawi).

Dlatego właśnie jestem tutaj i teraz - na Filipinach!










         Jeśli macie ochotę zobaczyć więcej moich zdjęć -zapraszam wyżej , do zakładki "Manila Today" 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz