I
think I'm in the Philippines for the 10th time in my life (I don't
count, cause I lost track of it already). Traveling constantly for 10
years, practically anywhere feels like home - because actually all
visited places are my home. Like gypsies in Europe or in Africa's
Tuaregs, I have no fpermanent residence.
I
stayed in Manila. I found a wonderful family who helps me in
achieving my mission. They're wonderful people, for now not too rich
but very hardworking .. For several months they've been running a
small sushi restaurant. With all my heart I wish them lots of
success. From time to time, the youngest member of this family - two
years Jerlaine helps me with my work (she can already operate my
cameras to some extend) and of course in the free time, she poses
like a top model :)
I
have a great location here – next to four NAIA airport terminals
and the military base Villamor Air Base which now supports help for
victims of disasters in Takloban and on the island of Bohol. Few
people know that in addition to the typhoon, there was also an
earthquake. Probably after visiting "chocolate hills" and
the floating restaurants on Loboc River, I'll have more current
information about this sad event. Especially, that in February 2013
(this year), I spent there a few wonderful days with my daughters. We
wondering now even, How right next to those aggrieved people, the
marvelous tarsiers can feel - endemic animals that are impossible to
transfer to other places ( they are born, live and die all in the
same territory). Propably they were the inspiration for Steven
Spielberg at the film E.T.
I'm
getting ready to start a documentation of bigger cities and most
intriguing parts of the Philippines, but so far I can't find an
assistant, and traveling alone combined with the simultaneous making
of a movie and photos, is impossible to do. I don't know local
languages also, and unfortunately not all inhabitants of the
archipelago speak English, so my assistant will also be a translator
and a conférencier at the same time (during the interviews
performed).
Filipinos tend to call white
people "Hey Joe", because everyone that is not Asian, is
associated , for most of them, with American - but slowly I achieve a
success. Most of friends from the street found out from me that this
isn't a polite form of accosting and now they call me by my name or
call the "Camera Man”.
In
the capital of the Philippines, the effects of the tragedy are
heardly noticeable. Filipinos are very cheerful people. They help
each other with a smile on their faces and still sing their beloved
karaoke – anywhere they can. Among the local people there is
already a joke going around. Sometimes I hear how they call each
other - Hey, the victim of "Yolanda", or they show me a
friend and say - "Sir, take a look - this is a victim of
Yolanda" - what to do? These people just can't worry about it :)
I feel that now I have found in my life a new path.
Travelling and photographing combined with empathy give me no choice.
After returning from the Philippines, I'm going to begin a series of
exhibitions of photos and film projection about the Philippines, what
will be the beginning of my charity work. After its first successes
probably I will run a foundation. I'm sorry to write, but in the view
of actions of politicians, officials and those people alike in my
country, I'm sure I won't register it in Poland. I was born in Gdansk
and raised on the myths of the liberation movements of Solidarity and
KOR (Workers' Defense Committee). After years
in my adult life, over 20 years of doing business, paying huge taxes
and social security contributions (compulsory social insurance),
watching the mess and poverty in my country, I'm not going to live in
Poland any longer. I also know that religion and politics are the
outdated toys for adults. The only pity is that society can't come up
with alternative solutions to policy.
I
'm not excessively crazy about helping animals. I avoid people who
won't give their sick father - a piece of bread, but cry when they
see a fly killed on the windscreen of their car. Thought I can't pass
impassive seeing dogs which don't have access to water, and some are
attached to the chain too short to be able to lie down - I ask then:
WHY? Sometimes I just want to find the man who did it, and offer him
a one week of life of such dog.
Let
everyone keep their faith, beliefs and other values for themselves
and on the outside would take care of the proper relations between
people. Traveling around Asia, always with horror and great sadness
in my heart I observe "operations from the south". This
applies particularly to the region of Songkhla in Thailand
(bomb attacks in Hat Yai) and the region of Mindanao in the
Philippines (attacks and killings in Zamboanga, Sulu islands
(Basilan, Tawi-Tawi).
That's why I'm here and now - in the Philippines!
That's why I'm here and now - in the Philippines!
Chyba dziesiąty raz w życiu jestem na Filipinach (nie liczę, bo straciłem rachubę). Podróżując stale od 10 lat, praktycznie wszędzie czuję się jak w domu - bo tak naprawdę odwiedzane miejsca są moim domem. Podobnie jak cyganie w Europie, czy tuaregowie w Afryce nie mam już stałego miejsca pobytu.
Zatrzymałem
się w Manili. Znalazłem wspaniałą rodzinę, która pomaga mi w
realizacji mojej misji. To cudowni ludzie, na razie niezbyt bogaci
ale za to bardzo pracowici.. Od kilku miesięcy prowadzący małą
restaurację sushi. Z całego serca życzę im wielu sukcesów. Od
czasu do czasu w mojej pracy pomaga mi też najmłodszy członek tej
rodziny - dwuletnia Jerlaine (potrafi już nawet częściowo
obsługiwać moje aparaty fotograficzne) i oczywiście w wolnych
chwilach pozuje mi, jako topowa modelka :)
Mam
tutaj wspaniałą lokalizację - obok 4 terminali lotniska NAIA i
bazy wojskowej Villamor Air Base obecnie obsługującej pomoc dla
ofiar klęsk w Taclobanie i na wyspie Bohol. Mało kto wie, że
oprócz tajfunu, zdarzyło się tutaj trzęsienie ziemi. Zapewne po
wizycie wśród "czekoladowych wzgórz" i pływających
restauracji na rzece Loboc będę miał więcej bieżących
informacji o tym smutnym wydarzeniu. Szczególnie, że w lutym 2013
(tego roku) spędziłem tam kilka wspaniałych dni z moimi Córkami.
Zastanawiamy się teraz nawet jak obok poszkodowanych ludzi, czuja
się tam przecudowne wyraki - endemiczne zwierzątka, niemożliwe do
przeniesienia w inne miejsca (rodzą się, żyją i zdychają zawsze
na tym samym terytorium). Prawdopodobnie były natchnieniem dla
Stevena Spielberga przy realizacji filmu E.T.
Szykuję
się do rozpoczęcia dokumentacji większych miast i najciekawszych
zakątków Filipin, ale jak na razie nie mogę znaleźć Asystentki,
a podróżowanie w pojedynkę w połączeniu z jednoczesnym robieniem
filmu i zdjęć, jest niewykonalne. Nie znam też tutejszych języków,
a niestety nie wszyscy mieszkańcy tego archipelagu mówią po
angielsku, tak więc moja Asystentka będzie też tłumaczem i
konferansjerką zarazem (podczas przeprowadzanych wywiadów).
Filipińczycy
mają zwyczaj wołania do białych ludzi "Hey Joe", bo
każdy nie Azjata kojarzy się, większości z nich, z Amerykaninem -
ale powoli osiągam sukces. Większość znajomych z ulicy
dowiedziała się ode mnie, że jest to niekulturalna forma
zaczepiania i obecnie wołają do mnie po imieniu lub nazywają
"Camera Man".
W
stolicy Filipin nie czuje się zbytnio skutków tragedii.
Filipińczycy to wesoły naród. Pomagają sobie wzajemnie z
uśmiechem na twarzy i nadal śpiewają swoje ukochane karaoke -
kiedy i gdzie tylko się da. Wśród miejscowej ludności zaczyna już
nawet krążyć żart. Czasami słyszę, jak przezywają się - Hej,
ofiaro "Yolandy", albo pokazują mi znajomego i mówią mi
- "Sir, take a look - this is a victim of Yolanda" - cóż
zrobić? Ci ludzie po prostu nie potrafią się zamartwiać :)
Czuję,
że obecnie znalazłem w moim życiu nową drogę .Podróżowanie i
fotografowanie w połączeniu z empatią nie dają mi wyboru.Po
powrocie z Filipin rozpocznę serię wystaw zdjęć i projekcję
filmu o Filipinach, co stanie się początkiem mojej działalności
charytatywnej. Po jej pierwszych sukcesach zapewne uruchomię
fundację. Przykro mi to pisać, ale mając na względzie działania
polityków, urzędników i tym podobnych ludzi w moim kraju, na pewno
nie zarejestruję jej w Polsce. Urodziłem się w Gdańsku i
wychowałem na mitach ruchów wyzwoleńczych Solidarności i KOR-u
(Komitetu Obrony Robotnika). Po latach dorosłego życia, ponad 20
letnim prowadzeniu działalności, zapłaceniu olbrzymich podatków i
składek ZUS (obowiązkowego ubezpieczenia społecznego), obserwując
bałagan i biedę w moim kraju, nie zamierzam mieszkać już dłużej
w Polsce. Wiem też, że religia i polityka są przestarzałymi
zabawkami dla dorosłych. Szkoda tylko, że społeczeństwa nie
potrafią wymyślić alternatywnego rozwiązania dla polityki.
Nie
mam przesadnego szaleństwa na punkcie pomagania zwierzętom .Stronię
od ludzi, którzy nie zaniosą choremu ojcu kawałka chleba, a płaczą
na widok muchy, zabitej na szybie samochodu. Nie mogę jednak
przechodzić obojętnie obok psów, które nie mają dostępu do
wody, a niektóre przywiązane są do zbyt krótkiego łańcucha aby
mogły się położyć - pytam się: DLACZEGO?! Czasami mam ochotę
znaleźć człowieka, który to zrobił i zaproponować mu jeden
tydzień życia w stylu takiego psa.
Niech
każdy trzyma swoją wiarę, przekonania i inne wartości dla siebie,
a na zewnątrz dba o właściwe relacje między ludźmi . Podróżując
po Azji zawsze z przerażeniem i wielkim smutkiem w sercu obserwuję
"działania od południa". Dotyczy to szczególnie rejonu
Songkhla w Tajlandii (zamachy w Hat Yai) i regionu Mindanao na
Filipinach (ataki i zabójstwa w Zamboanga, wyspach Sulu (Basilan
Tawi-Tawi).
Dlatego
właśnie jestem tutaj i teraz - na Filipinach!
Jeśli macie ochotę zobaczyć więcej moich zdjęć -zapraszam wyżej , do zakładki "Manila Today"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz